W tym roku Tosia ma wystąpić jako diabeł.
Aby nie kupować kostiumu trzeba było coś wykombinować.
Oto mój pomysł.
Użyłam:
- czarne legginsy,
- bluzka mamy :),
- stara bluza z kapturem koniecznie :) ( bo to o kaptur właśnie chodzi ),
- rogi udziergane na szydełku z czerwonej włóczki,
- trochę tej samej włóczki na pompon do ogona,
- przyda się pewnie coś do usmarowania buzi
Legginsy były, bluzka moja też była ... taka z lekka kudłata. Pod szyją z lekka za luźna, ale pomogła tymczasowa zaszewka.
Rogi zrobiłam jakiś czas temu na szydełku. Nie wiedziałam jednak do czego je przyszyć. Wpadła mi w ręce ... całkiem przypadkowo za mała bluza Tosi odłożona jako "przydaś", bo miała taka fajną "barankową" fakturę.
Kaptur odcięłam zostawiając kołnierzyk. Rogi wypchałam wypełnieniem z poduszki przeznaczonej już do takich celów, potem je przyszyłam. Wycięłam tez otwory na uszy :), co by dziecko jednak podczas tego występu dobrze słyszało :).
Ogon i pasek, do którego jest przytwierdzony zmontowałam z resztek po bluzie. Też wypchany poduszkowym wypełnieniem. Na końcu ogona frędzelki z czerwonej włóczki.
Jeszcze tylko widły ... z tektury ;) i gotowe :).
przecudnie :) uroczy diabelek ♥
OdpowiedzUsuń